Bo Sonia jest moją największą przyjaciółką i wczoraj znowu jej nie było przez cały dzień i ja, Mechatek, bardzo się martwiłam i bardzo jej szukałam wszędzie, gdzie mogłam. Ale mogłam tylko w kuchni, bo nas Pani zamknęła, wszystkie trzy: Reszkę, Niutkę i mnie, Mechatka, w kuchni na cały dzień. Pani i Pańcio Kochany powiedzieli, że będą robić w pokoju bardzo niebezpieczną rzecz z otwieraniem okien i to przez parę godzin. I trzeba dziewczyny dać do kuchni, tak Pani powiedziała i nas zamknęła, bo otwieranie okien jest bardzo niebezpieczne dla nas, kotów.
Było słychać straszne hałasy, i Pani z Pańciem chodzili tam i z powrotem i jeszcze szurania i trzaskania i otwierania było słychać, a na koniec odkurzacz i ja, Mechatek, się schowałam na lodówce, Niutka na szafce, a Reszka na półce i czekałyśmy, aż to się wszystko skończy. Ale Soni nie było w kuchni. Wcale jej tam nie było: ani za szafką pod zlewem jej nie było, ani na półce, ani nawet tam, gdzie stoi śmietnik też jej nie było, bo bardzo dokładnie wszystko sprawdziłam.
A jak już skończyli robić tą niebezpieczną rzecz, to Pani nas wypuściła i ja, Mechatek wszystko obejrzałam, ale nie wiem, co to była za niebezpieczna rzecz, bo w pokoju nic się nie zmieniło, tylko szyby inaczej pachniały i Pani powiedziała, Mechatku nie wypaćkaj mi noskiem okien umytych.
Aż w końcu Pani przyniosła Sonię do nas i długo do niej mówiła różne rzeczy, żeby ją pocieszyć, bo Sonia była zamknięta sama gdzie indziej przez cały dzień. I dlatego nie było jej w kuchni. Ale to nie wystarczyło, ani nawet głaskanie, ani nic i ja musiałam jeszcze Sonię pocieszyć i ją pocieszałam aż godzinę i nawet umyłam jej futerko, aż już miała dosyć, bo była całkiem pocieszona.
(26. 03. 2010)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz